25 kwietnia, 2024

Chyna, czyli Dziewiąty Cud Świata

chyna

Nie było drugiej takiej postaci w wrestlingu jak Chyna i chyba już nie będzie. Była to niezwykła kobieta, która osiągnęła niebywałe rzeczy, ale całe życie walczyła za swoimi demonami. Ostatecznie przegrała, ale z pewnością nie zostanie przez fanów wrestlingu szybko zapomniana.

Początki kariery

Joanie Laurer, bo takie było naprawdę jej imię, nie miała lekkiego życia. Jej ojciec był sprawcą przemocy domowej, z matką również się nie dogadywała. Kiedy Chyna miała 16 lat, matka nakryła ją na paleniu marihuany i wyrzuciła z domu – od tego momentu do końca jej stosunkowo krótkiego życia już się nie spotkały.

Parała się różnych zawodów – była kelnerką, sprzedawała samochody, chciała nawet zostać stewardessą. Ostatecznie nic z tego wszystkiego nie wychodziło. Za to była jedna rzecz, która się nie zmieniała – jej miłość do podnoszenia ciężarów. Laurer bowiem od zawsze charakteryzowała się imponującą i nietypową jak na kobietę siłą, którą tylko wzmacniała dzięki regularnym ćwiczeniom i odpowiedniej diecie. Gdziekolwiek by nie poszła, wyróżniała się z tłumu.

Pewnego razu wybrała się zobaczyć wrestlerów WWE w akcji, ale ostatecznie większą uwagę tłumu przyciągnęła… ona. To właśnie wtedy zrodziło się jej zainteresowanie wrestlingiem, które kultywowała poprzez dołączenie do szkoły wrestlingowej legendarnego wrestlera Władka “The Killera” Kowalskiego.

Kiedy już czuła się gotowa, ponownie udała się na show WWE, po czym udało jej się nawiązać kontakt ze Shawnem Michaelsem i Triple H’em, wrestlerami u szczytu sławy, którzy później zostali jej partnerami w zbrodni. Wydawałoby się, że jej życie nie mogłoby się potoczyć lepiej.

Oszałamiający sukces

Kiedy Chynie wreszcie udało się dostać do WWE, wydawało się, że niebo jest dla niej limitem. Zdecydowanie wyróżniała się z tłumu, zwłaszcza, że w tamtym czasie wrestlerkami w WWE były głównie modelki i ogółem mówiąc kobiety, które nie miały szczególnego doświadczenia, a ich zadaniem było dobrze wyglądać.

Pojawiała się w wywiadach w telewizji śniadaniowej, na okładce magazynów (między innymi Playboya) i zarabiała krocie – w 2000 roku rzekomo jej zarobki sięgnęły miliona dolarów, co jest niezwykle imponujące, biorąc pod uwagę, ile zarabiają wrestlerki w WWE nawet obecnie.

Na początku Chyna staczała walki z kobietami, ale widać było wyraźnie, że nie ma to wielkiego sensu. Miała nad nimi wszystkimi zdecydowaną przewagę wzrostową i siłową, która sprawiała, że wyglądały one co najmniej komicznie. Zrodził się więc pomysł, aby zaczęła walczyć z mężczyznami.

Była pod tym względem ewenementem i jest nim w zasadzie do dnia dzisiejszego, ponieważ intergender wrestling (czyli walki kobiet z mężczyznami) w WWE praktycznie nie istnieją. Zdarzają się tylko pojedyncze przypadki, tak jak to było na początku 2019 roku z Nią Jax i Deanem Ambrose (obecnie występującym w AEW pod pseudonimem Jon Moxley).

Chyna, czyli Dziewiąty Cud Świata

Joanie Laurer zyskała przydomek “Ninth Wonder of The World”, czyli Dziewiąty Cud Świata, z prostego powodu – była po prostu nietypowa. Tak jak wielki Andre The Giant, którego wcześniej określono mianem “Eight Wonder of The World” – Ósmym Cudem Świata. Pomysł nasunął się sam.

Stała się ochroniarką dla wspomnianych wcześniej Shawna Michaelsa i Triple H’a, tworzących popularną grupę D-Generation X. Stawiała czoła najpopularniejszym wrestlerom w historii WWE – “Stone Cold” Steve’owi Austinowi czy Mickowi Foley’emu. W 1999 roku pokonała Jeffa Jarreta i jako jedyna kobieta w historii stała się WWE Intercontinental Championem. Łamała wszystkie bariery, jakie dotyczyły w tamtych czasach kobiet w WWE.

Najlepsze momenty jej kariery możecie zobaczyć na poniższym filmiku:

Początkowo była obiektem dużej krytyki, zarówno ze strony weteranów, którzy nie brali jej na poważnie, jak i antyfanów, którzy wyśmiewali ją za rzekome podobieństwo do mężczyzny. Uciszyła obie grupy krytyków – weteranów swoimi naturalnymi zdolnościami i charyzmą, a antyfanów – wykonując szereg operacji plastycznych (jedną z nich było złamanie i zmodyfikowanie szczęki, aby była mniej kwadratowa).

Zdrada Triple H’a i odejście z WWE

Triple H i Chyna współpracowali nie tylko na ekranie. Przez pewien czas byli również parą w prawdziwym życiu, jednak związek ten nie przetrwał. Paul Levasque (Triple H) zdradził ją bowiem ze Stephanie McMahon, czyli córką właściciela WWE, Vince’a McMahona. W 2003 roku wzięli oni ślub i są razem do dnia dzisiejszego. Levasque nie jest już aktywnym wrestlerem i pełni przede wszystkim różne role “za sceną”. Prawdopodobnie przejmie pewnego dnia firmę po teściu.

Przez wiele lat spekulowano, że powodem odejścia Chyny z WWE (a w zasadzie wtedy jeszcze WWF) była właśnie ta sytuacja, a konkretnie to, że została “wypchnięta” z firmy przez Triple H’a i McMahonów. Tak zresztą sama twierdziła, ale inny obraz sytuacji przedstawia chociażby legendarny komentator Jim Ross, a także jej siostra. Twierdzą oni, że zaproponowano jej lukratywny kontrakt na pozostanie w WWE, warty 400 tysięcy dolarów rocznie (plus bonusy), ale Laurer zdecydowała się go odrzucić, czego miała później żałować.

Problemy z narkotykami i alkoholem

Po odejściu z WWE życie Chyny stoczyło na inne, znacznie ciemniejsze tory. Dużo imprezowała, piła alkohol i brała narkotyki, czego unikała podczas pracy w WWE. Po raz kolejny pojawiła się na okładce Playboya, brała też udział w programach telewizyjnych. Zachowywała się nieracjonalnie i agresywnie, w pewnym momencie straciła kontakt z siostrą po tym, jak chciała ona umieścić Joanie na odwyku.

W pewnym momencie próbowała popełnić samobójstwo. Zaczęła narzekać na brak pieniędzy, żywiła również wciąż niechęć do WWE i faktu, że nie została umieszczona w ich Hall of Fame, rzekomo z powodu tego, że brała udział w filmach dla dorosłych (do dnia dzisiejszego nie ma jej tam indywidualnie, jedynie jako członkini D-Generation X).

Przechodziła okresy, w których próbowała zmienić swoje życie, ale ostatecznie i tak powracała do używek. Zmarła 20 kwietnia 2016 roku, w wyniku przedawkowania narkotyków. Nie było to jednak samobójstwo, a czysty przypadek.

Dodaj komentarz