5 grudnia, 2024

Czy WWE jest udawane?

Czy WWE jest udawane?

Za to pytanie niejeden dziennikarz czy osoba postronna oberwała od wkurzonego wrestlera z pięści w zęby w latach 70. i 80. XX wieku. Czy WWE jest udawane – do dnia dzisiejszego jest to często pierwsze, co pada z ust osoby, której pochwalimy się posiadaniem hobby takiego jak wrestling. Ja pozwolę sobie nie odpowiadać na nie jednym słowem. Wolę nieco bardziej rozwinąć się na ten temat i pozostawić interpretację wam samym.

Czym właściwie jest wrestling?

Bardzo często okazuje się, że osoba zadająca to pytanie w zasadzie tego nie wie. Kojarzy może Johna Cenę, może Rocka czy Batistę. Widziała jakieś śmieszne gify przebierańców, którzy skaczą z drabin i generalnie nie wiadomo, co oni dokładnie robią. Trzeba podkreślić, że wrestling występuje w wielu formach.

Są federacje, które zajmują się tylko wrestlingiem komediowym, gdzie bycie atletycznym, wysportowanym i uzdolnionym pod względem technicznym nie ma znaczenia. Istnieją także takie, gdzie każda walka to deatch match. Jest krew, tarzanie się po pinezkach, okładanie kijami bejsbolowymi owiniętymi drutem kolczastym, ogień, a nawet wybuchy.

Jest także coś pomiędzy – federacje, w których z jednej strony występują elementy komediowe, z drugiej poważne. Nie ma przesadnej przemocy, aby mogły to oglądać też osoby nieletnie, ale z drugiej strony (na ogół) nie ma też kompletnego pajacowania. Do nich właśnie należy WWE. W WWE wrestling to nie tylko sama walka, której zakończeniem jest przypięcie lub poddanie się jednego z zawodników. To cała jej otoczka – wywiady, konfrontacje między zawodnikami, budowanie historii i rywalizacji między nimi.

Czy wrestlerzy rzeczywiście robią sobie krzywdę?

Zapytajmy może najpierw, czy skoczenie z 10 metrów na goły beton, ewidentnie bez żadnych zabezpieczeń, może nie boleć? Czy zostanie rzuconym, nieważne z jaką siłą, z kilku metrów na twardą matę może być przyjemne? Dobry wrestler to także dobry aktor, który potrafi przekazać swoim zachowaniem i mimiką odczucia odpowiednie dla danej sytuacji.

Wrestlerzy są zazwyczaj profesjonalistami, a ich celem nie jest sprawienie drugiej osobie bólu. Nie da się jednak tego uniknąć, ponieważ wrestling to nie fotomontaż ani serial kręcony na green screenie – pewne rzeczy można pozorować, ale wszystko musi wyglądać naturalnie. Nie mówiąc już o tym, że jest to zajęcie bardzo niebezpieczne. W jednej walce można często zliczyć co najmniej kilkanaście upadków na szyję czy kręgosłup.

Niejeden wrestler, czy to z powodu pecha czy źle wykonanego ruchu, skończył w pełni lub częściowo unieruchomiony. Inni zmarli przedwcześnie w wieku 40, 50 lat z powodu licznych wstrząśnień mózgu, które doznali w trakcie swojej kariery. Nie mówiąc już o złamanych kościach, zerwanych mięśniach i innych kontuzjach.

Czy WWE jest udawane, skoro walki są ustawione?

Słyszeć można zarzuty pod kątem wrestlingu, że nie da się w niego wciągnąć, bo wyniki walk są “ustawione”. Tylko ile z tych osób zażarcie kibicowało Starkom, a nienawidziło Joffreya w Grze o Tron? Czemu jedne postacie z filmów cieszą się uwielbieniem, a inne wywołują skrajnie negatywne emocje? Wiemy przecież, że to wszystko nie ma miejsca naprawdę, a osoby, które chcemy, aby odniosły sukces w ogóle nie istnieją.

Jakie więc ma to znaczenie, czy WWE jest udawane? Wystarczy zawiesić swoją niewiarę i popłynąć z nurtem. Szybko zauważymy, że heroizm jednych bohaterów do nas przemawia, a tchórzostwo i oszukiwanie innych odrzuca. Wrestling do dzisiaj korzysta w dużym stopniu ze starej, klasycznej formuły dobro kontra zło, bohater kontra przestępca. Co najważniejsze – to działa.

Niektórzy wrestlerzy, zwłaszcza kilkadziesiąt lat temu, otrzymywali od ludzi pogróżki, byli nawet ofiarami napaści z powodu tego, co zrobili w ringu. Nie ma powodu żeby się z tego śmiać. Do dzisiaj podobne nieprzyjemności spotykają aktorów filmowych czy serialowych. Reasumując, to, że coś jest z góry zaplanowane nie oznacza, że nie można się tym cieszyć. Zwłaszcza, że nie zawsze wynik walki będzie taki, jakiego fani się spodziewają.

Wrestling jako dyscyplina

Mało kto zdaje sprawę, że wrestling jest również poważną dyscypliną sportową, występującą także na przykład na igrzyskach olimpijskich. Nazywa się go na ogół w takiej formie wrestlingiem amatorskim, zaś ten spotykany na przykład w WWE – wrestlingiem profesjonalnym. Wielu wrestlerów profesjonalnych zaczynało swoją karierę od wrestlingu amatorskiego, na przykład podczas dni uniwersyteckich. Co ciekawe, swego czasu bardzo popularny wrestler, a obecnie przebywający na emeryturze Kurt Angle wygrał złoty medal w wrestlingu na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. Jako ciekawostkę można dodać, że Ronda Rousey, była zawodniczka UFC i późniejsza mistrzyni w WWE, wygrała brązowy medal, co prawda nie w wrestlingu, ale za to w judo na igrzyskach w Pekinie w 2008 roku.

Czy wrestlerzy są sportowcami?

Wrestling wymaga niesamowitej sprawności fizycznej i kondycji. To, że wyniki są ustalone wcześniej w żaden sposób na to nie wpływa. Pozwolę sobie przytoczyć przykłady wrestlerów, których znać mogą nawet osoby niezainteresowane wrestlingiem. Dwayne “The Rock” Johnson, obecnie najlepiej opłacany aktor w Hollywood. Dave Bautista, który teraz również robi karierę jako aktor. Ronda Rousey, kobieta, która jest samodzielnie odpowiedzialna za spopularyzowanie kobiecych mieszanych sztuk walki. Przez pewien czas była największą gwiazdą UFC, niezależnie od płci. UFC, czyli organizacji zajmującej się walkami mieszanych sztuk walki z nieustalonymi wcześniej wynikami.

Czy którakolwiek z tych osób wygląda na słabą? Biceps Rocka jest z pewnością większy niż głowy większości ludzi. Ronda sprowadziłaby do parteru w sekundę zapewne 99,9% mężczyzn na tym świecie. Pytanie, czy WWE jest udawane i niewarte z tego powodu uwagi jest dużym ciosem w stronę osób, które się nim zajmują. Wrestlerzy często wcześniej zajmowali się mieszanymi sztukami walki, futbolem amerykańskim, boksem czy koszykówką. Są to atleci, którzy pół życia spędzają w siłowni. Umniejszanie ich wysiłku jest naprawdę krzywdzące.

Shoot i work – co te terminy oznaczają?

Początkujący fani wrestlingu mogą poczuć się nieco zdezorientowani po natrafieniu na właśnie te dwa terminy. Warto więc je bliżej wyjaśnić. “Work” to sytuacja, którą zaplanowano z wyprzedzeniem. Ma ona wydawać się realistyczna, ale taka nie jest. Możemy spotkać się z na przykład takim wyrażeniem “he works the knee”. To oznacza, że podczas walki wrestler symuluje kontuzję kolana. Opiera się bardziej na tym drugim, inaczej i z większym problemem wykonuje ruchy, które go wymagają. Dlatego też czasami padają pytania “is it a work or a shoot”?

Pewni wrestlerzy są na tyle dobrymi aktorami, że niektórzy widzowie, nawet dorośli, zaczynają się obawiać, że kontuzja jest realna, a więc “shoot”. Podobnie jest z walkami. Czasami coś wydaje się tak realistyczne, że nawet zatwardziali fani nie są pewni, czy coś się rzeczywiście stało, czy wszystko idzie według planu. Nie jest to obawa zupełnie nieuzasadniona. Zdarzały się już takie przypadki, że wrestlerzy w ringu po prostu zdecydowali się naprawdę zemścić na oponencie, na przykład za karę za nieprawidłowe zachowanie w szatni. Jest to jednak zachowanie, na które patrzy się bardzo negatywnie.

Osobom, które pytają czy WWE jest udawane i chciałyby zobaczyć różnicę między shoot a work polecam obejrzenie JBL vs Blue Meanie ze Smackdown (07/07/2005) i Randy Orton vs Brock Lesnar ze SummerSlamu 2016. Obie walki są dostępne na YouTube. Spróbujcie wtedy zgadnąć, które jest które. Bywa też, że obie osoby wcześniej decydują się wspólnie na to, aby uderzać się z pełną siłą i w ten sposób stworzyć lepszy efekt. Często spotyka się to w wrestlingu japońskim lub brytyjskim.

Tutaj można ponowić tytułowe pytanie – czy WWE jest udawane lub iść szerzej i zapytać bardziej ogólnie, czy wrestling jest udawany. Jak wy do tego podchodzicie? Ja osobiście wolę słowo “predetermined”, czyli ustalony wcześniej. Do dzisiaj mogłoby się nieprzyjemnie skończyć podejście do profesjonalnego wrestlera i zapytanie go, czy WWE jest udawane czy też generalnie czy wrestling jest udawany. Czy też “fake”, jak to lubią mówić anglojęzyczni sceptycy. Zdecydowanie nie radzę więc tego robić.

Dodaj komentarz